Diet weight loss

2 podejście

Diet weight loss

środa, 31 października 2007

16 dzień

Waga stoi jak zaczarowana, ani drgnie :-(
Kupiłam dokładną wagę kuchenną, wykupiłam abonament vitaliusza... licze wszytskie zjadane kalorie... nie przekraczam 500 kalorii dzieniie... i NIC:-( bardzo to przygnębiające. Gdyby nie balon dawno zamówiłabym pizze z rozpaczy. Czyli jednak coś on daje. No mam nadzieje że spacery po cmentarzach przyniosą wymierne efekty. Od przyszłego tygodnia dołożę trochę czasu na orbitreku.
W oczekiwaniu na efekty pozdrawiam

poniedziałek, 29 października 2007

i kolejny 3 tydzień

Dziś dzień ważenia mierzenia i sumowania efektów.
Ten tydzień uzupełniałam płyny więc wagi ubyło nie za wiele, ale centymetrów całkiem ładnie. Wczoraj znów źle wieczorem się czułam, kolejne wrażenie że kolacja nie omineła balona i tkwie ciągle w górnych partiach żołądka. Aż boje się zjeść śniadanie.
Staram się nie przekraczać 500 kalorii dziennie, jem co 2 h po 100 kalorii. Z płynami jest problem - jak zwykle- nigdy nie umiałam wypić więcej jak litr dziennie.
Czekam na kolejne efekty...pozdrawiam

piątek, 26 października 2007

dzien 11-12

Wczoraj źle się czułam, cały czas mam wrażenie że jedzonko nie omija balona i zbiera się nad nim. No i wczoraj wieczorem wszytsko "zwróciłam" :-(
WIec co tu pisać ile zjadłam.
Dziś jest lepiej mniej skurczów i jakby jedzonko wchodzi:
jogurcik 90
pasztecik 120
zupka 90
kurczaczek 120
jabłko 80

suwaczek poooomalutku idzie do przodu ;-)

środa, 24 października 2007

dzień 9-10

No wczoraj był kryzys,
ataki głodu koszmarne- w sumie to jestem głodna cały czas- ssanie w brzuszku.
Zjadłam jogurt 150+ zupke pieczar. 50+ jabłko z marchewka 70+ kurczak z rożna 170+ znów kurczka 120= wolę nie sumować.

Dzis jest troche lepiej. Zjadlam
jogurt 90+ barszczyk 130+zupka bobovity 90+... napewno zjem cos jescze:-)
idziemy na parapetowe, wiec i lampka winka bedzie.

poniedziałek, 22 października 2007

dzien 8

Czuje się dobrze, nabieram sił, i ...:-( apetytu
wcale mi się to nie podoba.
Wczoraj zjadlam jogurt 90kal
plaster pasztetu 150 kalorii
obiadek bobowity 70 kalorii
barszczyk czerw. 40 kalorii w sumie jakies 350
a dzis jogurt 90
banan 120
obiadek 60
kobek zupki 50
4 plasterki wędliny 150
jabłko 40 w sumie ponad 500 !!!!

w tym tempie zacznę tyć nie chudnąć :-(

niedziela, 21 października 2007

dzień 7

No i jest lepiej, nawet spałam w miarę dobrze - budząc się ale nie musiałam wstawać. Nadal największym problemem jest jedzenie i picie, każda mała porcja bardzo boli :-( chyba za dużo nalali tego płynu i nawet łyżka jogurtu nie może się przepachać.
Wczoraj byłam na rodzinnej imprezie- na stole pyszności- ech...a ja nawet patrzeć na jedzenie nie mogłam- choć chwilami , nie powiem ślinka pociekła.
No i do tego mam coś na kształt "biegunki" - na kształt bo wiadomo że nie jedząc trudno o biegunkę, ale ciekawe jak to możliwe.
Oczywiście ważyłam się (który odchudzający tego nie robi??) jest pięknie, ale pochwalę się jutro ;-) w tabelce na stronie.

piątek, 19 października 2007

koszmarku ciąg dalszy

już 5 dzień a mi jakoś mało lepiej :-(
już nie wymiotuje i skurczy jest mniej, ale... nadal nie moge nic zjeść ani się napić ( grozi mi odwodnienie ) każdy mały łyczek nawet wody kończy się bólem - takie wrażenie "pełności" , że nic nie wiejdzie więcej...
P.dottore twierdzi , że to normalne i że osoby z takimi "długimi" ubocznymi osiągną szybsze i lepsze efekty- zobaczymy czy dożyje do tych efektów...:-(
wypiłam 1/2 kubka rosołku i 1/2 kubka kompotu, do tego 1/2 małego jogurciku fruktiss... i wszystko odżałowałam- wolę nie jeść nie pić...

czwartek, 18 października 2007

uffff... może coś napisze...

A więc było tak. Bardzo miły p.doktor porozmawiał, objaśnił, czekał na pytania. Póżniej, P.anastazjolog też miła też pogadała i objaśniła. Niestety nie poradziła sobie z moimi żyłami ( nie ona jedna) i wszytskich krew zalała...;-) poźniej to spałam, a jak się obudziłam byłam na sali i mężuś mnie głaskał i byłam zrobiona " w balona":-) okazało się że 700 ml nie dało rady i mam 650 ( ciekawe jak ja tam pół pizzy mieściłam??). Dostałam certyfikat, instrukcje recepty i telefon do użytku 24 na dobę- gdyby coś się działao.
Na sali leżała ze mną kobieta ( koło 50tki) której właśnie wyciągano balona - 1,5 miesiąca przed terminem. Schudła 23 kg :-))))
Pierwsza doba nic, druga doba wypiłam kubek różnych rzeczy , ale wszytsko zwracałam. Trzecia doba przestałam wymiotować i wlałam w siebie herbatkę owocową, trochę rosołku warzywnego.
Dziś od rana jest lepiej, chociaż na pewno nie doskonale- wypiłam pół kubka rosołku, i pół kubka kompotu...
oczywiście się zważyłam, ale wiem, że to niewspółmierne - więc nie podaje...

środa, 17 października 2007

idzie chyba ku lepszemu

Witam,
zaczynam wracać do żywych, ale słabowita jestem by cokolwiek więcej napisać. Wciąż nie jem i pije tyle i balon pozwoli- reszte zwracam. Odezwę się jak się wzmocnie.

poniedziałek, 15 października 2007

zrobiona w balona

juz po
jestem w domu
juz zaczynam chorowac
odezwe sie jak wyzdrowieje ...

niedziela, 14 października 2007

No to w drogę

Jedziemy dziś, jutro o 14 zabieg, powrót do wawy zanim zacznę chorować.
Odezwę się jak wróce i będę miała siłe...
pozdrawiam i TRZYMAĆ KCIUKI

czwartek, 11 października 2007

3 dni do godziny "0"...

Coraz bliżej celu, ale wątpliwości wcale nie mniej... wręcz odwrotnie.
Już mniej boję się dolegliwości po wszczepieniu "obcego" ale tego że nie przyniesie on oczekiwanych efektów. Czytam o różnych dietach, ale tu prócz małej kalorycznośi ważne jest by posiłki były malutkie a pożywne- żeby nie rozpychały żołądka. Ech, nie jest lekko... odezwę się przed wyjazdem.

poniedziałek, 8 października 2007

Weekend

Po weekendzie jestem pewnie ze 2 kg grubsza, była pizza i KFC i sharma...
to wiele tłumaczy skąd nadwaga i w ogóle.
Ale nie mogę się oprzeć tym pokusom wiedząc, że nie szybko zjem coś "dobrego".
Nie powiem, że nie mam wątpliwości. Dużo czytam, blogów, artykułów, statystyk... i nie ułatwiają wyboru. Wiem tyle, że na pewno się chudnie, ale i dużo ( za dużo osób) utyło po wyjęciu...:-(
No, ale może mając tą wiedzę, i kieszenie spustoszone przez balona - może mi uda się tego uniknąć.
To już za tydzień....

piątek, 5 października 2007

15/10 godz.14:30 Łódź

no to umówieni... jednak w Łodzi, nie Lublinie bo termin był rozsądny i bliżej domu.
Trochę się obawiam tych pierwszych dni, ale chyba nie da się tego ominąć.
No to pozostaje czekać....

czwartek, 4 października 2007

No i małe schody...

Niestety nie uda się zorganizować zabiegu aż do 22/10 :-(
Dopiero po tym terminie lakarz wykonujący wraca z urlopu. Niby nic, ale osoby lubiące zjeść wiedzą o co chodzi.. ponad dwa tygodnie czekania - skończy się pewnie jeszcze większą ilościa kilogramów do zrzucenia.
No bo skoro mam później jeść NIC albo prawie nic to trzeba pokosztować tylu niezdrowych, kalorycznych, ale jakże pysznych rzeczy ;-)

środa, 3 października 2007

Wybory, dylematy, telefony...

No to się zdecydowałam. Rozmawiałam z lekarzem który dokona zabiegu. Wiem już sporo o samej metodzie. Dziś mąż ma zadzwonić do kliniki ustalić termin i wpłacić zaliczkę. No i dopytać o wszytsko co się da.
Wczoraj wieczorem rozmawiałam z "użytkowniczką" balonika z Katowic. Opowiadała mi o swoich sukcesach, problemach i radziła w różnych tematach dotyczących BIB.
Sama ma balona od czerwca i 10 kg mniej:-) optymistyczne co? Chociaż wspomniała i o problemach, ale narazie wolę o nich nie myśleć, w końcu każdy indywidualnie reaguje na takie rzeczy.